ul. Szlak 8A/5 Kraków
pn – pt 8:00 - 21:00, sb 9:00 - 14:00

W pułapce zdrowego żywienia – ortoreksja z instagrama

We wcze­snych latach dwu­ty­sięcz­nych na aukcję tra­fi­ła guma do żucia wyplu­ta ponoć przez Brit­ney Spe­ars. Final­nie zosta­ła sprze­da­na za 14 tysię­cy dola­rów. Brzmi to jak sza­leń­stwo, ale jak słusz­nie stwier­dza kana­dyj­ski pro­fe­sor psy­cho­lo­gii w Yale – Paul Blo­om – to sza­leń­stwo nie jest czymś przy­pi­sa­nym eks­klu­zyw­nie naszej epo­ce. W śre­dnio­wie­czu ludzie goto­wi byli wydać for­tu­nę na przed­mio­ty, wie­rząc, że nale­ża­ły do świę­tych. Mecha­nizm wyda­je się być więc podob­ny. Paul Blo­om nazy­wa to zja­wi­sko “pozy­tyw­nym ska­że­niem”, “ska­że­niem” przed­mio­tów przez oso­by, któ­re podzi­wia­my, oso­by, któ­rych dzi­siej­szym odpo­wied­ni­kiem mogą być cele­bry­ci. Czy to moż­li­we, że “pozy­tyw­ne ska­że­nie” doty­czy tak­że słów, a kon­kret­niej – opi­nii, któ­re gło­szą dzi­siej­si celebryci? 

Zabu­rze­nia odży­wia­nia mają wie­le form i z bie­giem lat zaob­ser­wo­wać moż­na coraz sil­niej­szy wpływ prze­ka­zów medial­nych w szcze­gól­no­ści na mło­de oso­by, któ­re, zain­spi­ro­wa­ne pro­pa­go­wa­nym w Inter­ne­cie „ide­ałem syl­wet­ki”, roz­wi­ja­ją róż­no­ra­kie zabu­rze­nia odży­wia­nia. Napa­wa­ją­ce szcze­gól­nym nie­po­ko­jem są stro­ny inter­ne­to­we wprost zachę­ca­ją­ce do kon­ty­nu­owa­nia dys­funk­cyj­nych zacho­wań jak Pro­Ana (spo­łecz­ność „wspie­ra­ją­cych się” osób cho­ru­ją­cych na ano­rek­sję) czy Pro­Mia (blo­gi osób cho­ru­ją­cych na bulimię). 

Rela­tyw­nie mało mówi się jed­nak o orto­rek­sji – obse­syj­nej pró­bie kon­tro­li spo­ży­wa­nych pro­duk­tów, któ­rej celem jest opty­mal­ne, a raczej „ide­al­ne” zdro­wie. Oczy­wi­ście tro­ska o zdro­wą die­tę nie jest niczym nie­bez­piecz­nym czy nie­po­ko­ją­cym. Pro­blem poja­wia się jed­nak, gdy kon­tro­la spo­ży­wa­nych posił­ków sta­je się obse­syj­na. Ste­ven Brat­man, ame­ry­kań­ski lekarz, wyróż­nił czte­ry fazy codzien­ne­go sche­ma­tu dzia­ła­nia osób, dla któ­rych tro­ska o zdro­wą die­tę sta­ła się dys­funk­cyj­na i poten­cjal­nie nie­bez­piecz­na dla zdro­wia psy­chicz­ne­go. Faza pierw­sza to nad­mier­ne myśle­nie o jadło­spi­sie, a tak­że poświę­ca­nie dużej ilo­ści cza­su na spraw­dza­nie pocho­dze­nia pro­duk­tów, ich skła­du (a tak­że skła­du opa­ko­wań) czy zawar­to­ści sub­stan­cji kon­wer­su­ją­cych, pla­no­wa­nie posił­ków z bar­dzo dużym wyprze­dze­niem, a tak­że poja­wia­nie się natręt­nych myśli na temat jedze­nia i jego kon­tro­li, faza dru­ga to gro­ma­dze­nie pro­duk­tów spo­żyw­czych, ich waże­nie i mie­rze­nie, trze­cia – kon­tro­lo­wa­ne przy­go­to­wy­wa­nie posił­ków. Ostat­nią fazą poten­cjal­nie sie­ją­cą naj­więk­sze spu­sto­sze­nie psy­chicz­nie to poczu­cie dumy lub winy w zależ­no­ści od tego, czy powzię­ty plan się powiódł. Szcze­gól­ną for­mą orto­rek­sji, spo­ty­ka­ną czę­sto u męż­czyzn, jest obse­syj­ne prze­strze­ga­nie die­ty wyso­ko­biał­ko­wej z połą­cze­niu z inten­syw­nym wysił­kiem fizycz­nym w celu szyb­kie­go zbu­do­wa­nia masy mię­śnio­wej. Kon­se­kwen­cją mało zróż­ni­co­wa­nej, źle zbi­lan­so­wa­nej die­ty może być ane­mia, a u kobiet tak­że zanik menstruacji. 

Orto­rek­sja róż­ni się od innych zabu­rzeń odży­wia­nia, ale fun­da­ment, na któ­rej jest zbu­do­wa­na przy­po­mi­na inne, dobrze zna­ne zabu­rze­nia. Cho­dzi więc o nad­mier­ną kon­tro­lę, obse­syj­ne myśli, a tak­że – nie­bez­piecz­ną wizje ide­ału, do któ­re­go „nale­ży dążyć”. Ide­ał ten two­rzą pośred­nio cele­bry­ci, chwa­ląc się w mediach spo­łecz­no­ścio­wych swo­imi spo­so­ba­mi na „dosko­na­łe zdro­wie”. War­to o tym pamię­tać, a w razie koniecz­no­ści kon­sul­to­wać jadło­spis ze spe­cja­li­sta­mi w tej dzie­dzi­nie – die­te­ty­ka­mi, zamiast pole­gać na błęd­nym myśle­niu, któ­re­mu czę­sto wszy­scy ule­ga­my, a któ­re brzmi – „wie­rzę tym, któ­rych lubię”. Jeśli zauwa­żasz u sie­bie symp­to­my zabu­rzeń odży­wia­nia – war­to skon­sul­to­wać się z psy­cho­lo­giem lub psy­cho­te­ra­peu­tą.

W naszym ośrod­ku spe­cja­li­stą w tym tema­cie jest mię­dzy inny­mi mgr Mar­ty­na Jor­da­no­wicz.