ul. Szlak 8A/5 Kraków
pn – pt 8:00 - 21:00, sb 9:00 - 14:00

Psychologia społeczna o związkach – szukamy osób podobnych czy “uzupełniających nas”?

Psy­cho­lo­gia spo­łecz­na sta­ra się odpo­wie­dzieć na pyta­nie, co tak napraw­dę wpły­wa na to, że uzna­je­my inną oso­bę za atrak­cyj­ną inter­per­so­nal­nie. Pozna­je­my w cią­gu swo­je­go życia set­ki osób. Tyl­ko część z nich na prze­strze­ni cza­su sta­je się naszy­mi bliż­szy­mi zna­jo­my­mi, przy­ja­ciół­mi czy też part­ne­ra­mi roman­tycz­ny­mi. Od cze­go zale­ży kim są te oso­by? Co wpły­wa na to, że budzi się w nas tak zwa­na „sym­pa­tia” do dane­go człowieka? 

W psy­cho­lo­gii spo­łecz­nej moż­na zna­leźć co naj­mniej dwie odpo­wie­dzi na to pyta­nie. Moż­li­we, że lubi­my te oso­by, któ­re są do nas podob­ne. Innym wyja­śnie­niem mogła­by być kom­ple­men­tar­ność – czu­je­my sym­pa­tię i chce­my pozna­wać te oso­by, któ­re nas „uzu­peł­nia­ją”, poka­zu­jąc nam inne spo­so­by prze­ży­wa­nia i inter­pre­to­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści. Wię­cej potwier­dzeń w bada­niach zyska­ła jed­nak pierw­sza hipo­te­za, suge­ru­jąc, że podo­ba­ją nam się cechy podob­ne do naszych. Dla­cze­go tak jest? Wyja­śnień może być kil­ka. Po pierw­sze lubi­my i ceni­my wła­sne wła­ści­wo­ści, a bada­nia suge­ru­ją, że im więk­sza samo­oce­na danej jed­nost­ki (im bar­dziej ceni wła­sną oso­bę) – tym bar­dziej atrak­cyj­ni wyda­ją się jej ludzie podob­ni. Zwią­zek ten nie jest jed­nak tak sil­ny u osób z niską samo­oce­ną. Innym wyja­śnie­niem postu­lo­wa­nym przez psy­cho­lo­gię spo­łecz­ną jest to, że odnaj­dy­wa­nie podo­bień­stwa w oto­cze­niu samo w sobie jest dla nas nagro­dą. Dyso­nans poznaw­czy, czy­li nie­zgod­ność naszych prze­ko­nań lub naszych wewnętrz­nych sądów z obser­wo­wa­ny­mi fak­ta­mi wywo­łu­je w nas spe­cy­ficz­ny dys­kom­fort. To wła­snie tak zwa­ny dyso­nans poznaw­czy, czy­li poczu­cie, że „coś się nie zga­dza”, któ­re spra­wia, że świat jawi się jako nie­spój­ny, nie­zro­zu­mia­ły i nie­prze­wi­dy­wal­ny. To dla nasze­go umy­słu nie­przy­jem­ny stan, któ­re­go sta­ra­my się uni­kać. Dla­te­go też woli­my spę­dzać czas z ludź­mi, któ­rzy myślą podob­nie i nie będą kwe­stio­no­wać naszych pod­sta­wo­wych zało­żeń na temat życia, któ­re to zbu­do­wa­li­śmy na prze­strze­ni lat i w któ­re głę­bo­ko wie­rzy­my. Innym wyja­śnie­niem pro­po­no­wa­nym przez bada­czy jest to, że sym­pa­tia łączy się z regu­łą wza­jem­no­ści. Mamy prze­ko­ana­nie, że ludzie pod pew­ny­mi wzglę­da­mi podob­ni do nas z więk­szym praw­do­po­do­bień­stwem poczu­ją do nas sym­pa­tię. W śro­do­wi­sku ludzi innych od nas może­my czuć się skrę­po­wa­ni, nie­pew­ni sie­bie, oce­nia­ni, a taki stan rów­nież jest odbie­ra­ny przez nasz umysł jako „nie­przy­jem­ny”.  

Wszyst­kie te hipo­te­zy były testo­wa­ne w licz­nych eks­pe­ry­men­tach. Meta­ana­li­za 400 badań poka­za­ła, że zwią­zek pomię­dzy podo­bień­stwem a sym­pa­tią jest sil­ny nie tyl­ko wte­dy, gdy podo­bień­stwo jest real­ne (np.obie oso­by mają podob­ny styl życia i pra­cu­ją w podob­nym sek­to­rze usług), ale też, gdy postrze­ga­ne podo­bień­stwo jest subiek­tyw­ne (np.gdy ktoś stwier­dza, że pozna­na oso­ba jest naj­praw­do­po­dob­niej rów­nie wraż­li­wa, a tak­że inte­re­su­je się sztu­ką, choć wnio­sku­je to tyl­ko po tym, w co dana postać jest ubrana). 

Inne bada­nia poka­za­ły też, że rola podo­bień­stwa w pew­nych oko­licz­no­ściach tra­ci na zna­cze­niu. Dzie­je się tak pomię­dzy part­ne­ra­mi będą­cy­mi w trwa­łych związ­kach. W tym przy­pad­ku „nagro­da” zwią­za­na z odna­le­zie­niem podo­bień­stwa w oto­cze­niu nie dzia­ła już tak sil­nie, gdyż jest zbyt czę­sta. Moż­na powie­dzieć, że bywa tak z wie­lo­ma rodza­ja­mi nagród – im częst­sze i powszech­niej­sze są – tra­cą na swo­jej wyjąt­ko­wo­ści i nie budzą już więk­szych emo­cji. W trwa­łych związ­kach oka­za­ło się być istot­niej­sze podo­bień­stwo postrze­ga­ne niż rze­czy­wi­ste. Nie budzi w nas tak inten­syw­nie sym­pa­tii to, że nasz part­ner pra­cu­je na podob­nym sta­no­wi­sku, jak to, że uwa­ża­my, iż ma podob­ne ide­ały i war­to­ści. Prze­świad­cze­nie co do tego, jakie tak napraw­dę ide­ały i pre­fe­ren­cje ma inna oso­ba jest w dużej mie­rze wyobra­że­niem prze­fil­tro­wa­nym przez naszą wła­sną per­cep­cję (podo­bień­stwo postrzegane). 

Co cie­ka­we, bada­nia Jer­ry M.Burgera, pro­fe­so­ra z Uni­wer­sy­te­tu San­ta Cla­ra wska­zu­ją, że „efekt podo­bień­stwa” nie wystę­pu­je tyl­ko wte­dy, gdy owe podo­bień­stwa są obiek­tyw­nie istot­ne. Prze­pro­wa­dzo­ne eks­pe­ry­men­ty poka­za­ły, że samo to, że inna oso­ba ma iden­tycz­ne imię czy taką samą datę uro­dze­nia wystar­cza nam do spo­strze­ga­nia jej jako bar­dziej atrak­cyj­nej inter­per­so­nal­nie. Jed­nak­że, wraz ze wzro­stem istot­no­ści „podob­nych” cech wzra­sta rów­nież poziom odczu­wa­nej sympatii. 

Bada­nia nad tym, co spra­wia, że budzi się w nas sym­pa­tia do innych, zda­ją sie w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze wska­zy­wać na wagę podo­bień­stwa cech. War­to jed­nak wspo­mnieć, że w tej dys­ku­sji poja­wia­ją się rów­nież inne gło­sy mówią­ce m.in.o tym, że oso­by skraj­nie do nas podob­ne odbie­ra­ją nam poczu­cie wła­snej „wyjąt­ko­wo­ści”, a więc jako ide­al­ni part­ne­rzy rela­cji jawią nam się tak napraw­dę ci, któ­rzy nie są ani skraj­nie do nas podob­ni, ani skraj­nie odmien­ni. Kolej­ną waż­ną kwe­stią jest to, że wyni­ki uzy­ski­wa­ne w eks­pe­ry­men­tach i bada­niach są pew­nym uogól­nie­niem, a każ­da rela­cja wyglą­da ina­czej i skła­da się na nią wie­le róż­nych czynników. 

W naszym Cen­trum Psy­cho­te­ra­pii i Sek­su­olo­gii Empa­tia tera­pią par zaj­mu­je się m.in. dr Mariusz Gajew­ski, a tak­że mgr Karo­li­na Kwiat­kow­ska oraz mgr Mar­cin Gra­bow­ski.